niedziela, 31 marca 2013

8


Gdy dotarłyśmy na lotnisko mogłyśmy wreszcie złapać oddech.
- Nie mogłyście przyjść chwilę później? – zapytałam z pretensjami.
- Niee, nie zdążyłybyśmy, poza tym Rosie obiecała swojemu kuzynowi, że odbierze go z lotniska, bo on też dzisiaj wraca do domu, tyle że mieszka w UK, a nie w Polsce.
- Nie zdążyłam pożegnać się z Harry’m.. – powiedziałam.
- Jak to? Przecież miałaś cały dzień.. – zdziwiła się Rosie.
- Dzień pożegnania na cały rok rozłąki to za mało.. – westchnęłam.
- Dobra, nie smuć już, bo Louis tu idzie! – zawołała Rosie.
- Kto? – zapytałyśmy jednocześnie z Aśką.
- Mój kuzyn – przewróciła oczami Rosie.
- Cześć, jesteś wreszcie – zwróciła się do chłopaka, który właśnie do nas podszedł. – To Bianka i Aśka, ale raczej ich nie poznasz, bo wracają już do domu.
Spojrzałam na niego, ale nie było w nim nic nadzwyczajnego. Ot zwykły, przeciętny chłopak. Ale za to Aśka nie mogła oderwać od niego wzroku. Zastanawiam się co ona w nim widziała. Louis chyba chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, ponieważ mu przerwałam.
- Taaak, musimy już lecieć, zaraz odleci nasz samolot. Pa, Louis. Miło było cię nie poznawać! – zawołałam ciągnąc za sobą Aśkę i machając Rosie i Louis’owi na pożegnanie.
- Dlaczego to zrobiłaś?! – syknęła Aśka, gdy byłyśmy już na tyle daleko, że ani Rosie, ani Louis nie mogli nas słyszeć.
- Zemsta – powiedziałam wsiadając do samolotu, który wkrótce miał startować.
- Właśnie, zapomniałaś już o Jeremy’m? – zapytała z jadem w głosie, a ja wy odpowiedzi rzuciłam jej wściekłe spojrzenie. Zajęłyśmy nasze miejsca, ale przez całą drogę się do siebie nie odzywałyśmy..
Po trzech godzinach lotu byłyśmy w domu, najlepsze wakacje w życiu za kilka godzin miały się skończyć. Czas powitać wrzesień. Miesiąc, który na pewno nie pobije poprzednich. Już jutro rozpoczęcie roku.. Trzeba się przygotować.
- Idziemy do mnie czy do ciebie? – zapytałam.
- Bez różnicy – powiedziała Aśka bez uczuć.
- Co się stało? – zapytałam. – Ja mam jeszcze powody, żeby czuć się fatalnie, ale co się dzieje z tobą?
- Nic.. – odparła nie patrząc na mnie.
- Przecież widzę, że coś – powiedziałam zmuszając ją, by spojrzała mi w oczy. – Mów, wiesz, że się mnie nie pozbędziesz, dopóki mi nie powiesz.
Aśka uśmiechnęła się i zaczęła mówić.
- Chodzi o Louis’a..
- WIEDZIAŁAM! – przerwałam jej, odbierając od niej gniewne spojrzenie. – Ups, przepraszam, już się nie wtrącam – uśmiechnęłam się do niej.
- No więc..Czuję taką.. potrzebę poznania Louis’a. Jakby on miał coś zmienić w moim życiu.. Rozumiesz? – spytała.
Nie odpowiedziałam, tylko zamyśliłam się. Nagle.. wpadłam na pewien pomysł.
- Dziewczyno! Na co ty czekasz?! – zapytałam, niemal podskakując. – Dzwoń do Rosie i bierz na niego namiary!
- Boże! Jaka ja jestem głupia! – Aśka walnęła się w czoło. – Przecież to jej kuzyn! To logiczne, że dzięki niej go poznam!
- Widzisz? Problem rozwiązany, a teraz idziemy do mnie pomożesz mi wybrać coś na jutro i wbijamy do ciebie, wybrać twój strój, a co później.. wyjdzie w praniu– powiedziałam i wzięłam Aśkę pod rękę.

***
- To może to. – spytała z nadzieją Aśka. Siedziałyśmy u mnie w pokoju wybierając ciuchy na rozpoczęcie roku szkolnego.. A właściwie to Aśka wybierała, a ja kręciłam nosem..
- Niee – odpowiedziałam. – Zbyt.. zwyczajne.
- A to? 
- Za mało formalne.. – odparłam z ociąganiem.
- Hmm.. Co myślisz o tym.
- Szczerze mówiąc.. – zaczęłam nie patrząc jej w oczy. – To nie w moim stylu.
- Mam tego dosyć! – zdenerwowała się Aśka. – Albo coś wybierzesz, albo stąd idę!
- Nie denerwuj się.. – powiedziałam opierając głowę na jej ramieniu. – Zaraz coś wybiorę.  Dobierz jeszcze jeden strój.
- Okej, ale to już ostatni..
Tym razem byłam zachwycona!
- Gdzie ty to znalazłaś?! – zapytałam zdziwiona. – Szukałam tej koszuli dzień przed naszym wyjazdem!
- Tak to jest jak się ma szafę wypchaną białymi koszulami – powiedziała z uśmiechem.
- Przynajmniej jest z czego wybierać – powiedziałam wywalając na nią język.
- Okej, to teraz idziemy do mnie. – zarządziła Aśka, wstając z łóżka.
- Poczekaj, wezmę tylko piżamę i szczoteczkę do zębów – powiedziałam. – Będę spać u ciebie, późno już. Mama się nie obrazi. – uśmiechnęłam się.
Po chwili byłyśmy już w sypialni Aśki.
- Okej, ja zrobię to inaczej! Masz do wyboru trzy stroje i nie ma żadnego ale! – powiedziałam.
Wybrałam dla niej to, to i to.
- Wybieraj!
- Nic – jęknęła Aśka. – Wiesz, że nienawidzę spódniczek!
- I właśnie dlatego założysz ją jutro! – uśmiechnęłam się z satysfakcją. - Szybka piłka, co wybierasz? – zapytałam z uśmiechem.
- Okej.. – westchnęła. – Może być to.
- Idealnie.
- Lepiej chodźmy już spać, jeśli nie chcesz wyglądać jutro jak zombie! – powiedziała i uderzyła mnie poduszką. Niestety to oznaczało wojnę, która wcale nie trwała krótko. Ostatecznie poszłyśmy spać sporo po północy, narażając się na worki pod oczami jutro rano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz