poniedziałek, 11 marca 2013

3


- Zakochałaś się! – krzyknęła Aśka.
- Co? – zapytałam zdziwiona.
- Mówię, zakochałaś się! – odpowiedziała z uśmiechem.
- Sama nie wiem.. Można zakochać się po kilku minutach rozmowy?
- Nie zaprzeczyłaś – powiedziała zdziwiona Aśka. – Chyba naprawdę się zakochałaś.. Wiesz, istnieje takie coś jak miłość od pierwszego wejrzenia.
Już chciałam coś odpowiedzieć kiedy nagle wpadła na mnie jakaś dziewczyna oblewając mnie kawą.
- Boże! – krzyknęła nieznajoma. -  Strasznie, przepraszam.
- Nic się nie stało, to tylko stary, rozciągnięty T-shirt. – odpowiedziałam.
- Nie ważne! Muszę ci to wynagrodzić! Zapraszam na kawę. – dziewczyna uśmiechnęła się. Dopiero teraz zauważyłam jaka była piękna. Wyglądała trochę jak współczesna wersja Królewny Śnieżki. Porcelanowa cera, kruczoczarne włosy, wielkie błękitne oczy. Najbardziej podobały mi się jej włosy, długie za łopatki, pocieniowane z ogromną grzywką na bok. – A tak w ogóle to jestem Rosalie, ale mówcie mi Rosie – powiedziała wyciągając dłoń.
- Ja jestem Aśka, a moja przyjaciółka to Bianka. I oczywiście kawą nie pogardzimy..
- Ale najpierw muszę się przebrać. – dokończyłam. – Chcesz iść z nami, czy nie wiem..
- Pewnie, gdzie mieszkacie? – zapytała.
Podałyśmy jej adres naszej willi. Gdy to usłyszała powiedziała zdumiona:
- Przecież tam są same luksusowe wille. Skąd wy macie na to kasę?
Najpierw wybuchłyśmy śmiechem. Gdy spojrzała na nas zdumiona szybko jej wyjaśniłyśmy.
- Właściwie, to my nie mieszkamy tutaj na stałe, przyjechałyśmy „zajmować się” domem mojej cioci – powiedziała Aśka.
- Zostajemy tutaj do końca wakacji – dodałam. – Chodźmy w końcu, bo zanim się ruszymy zamkną nam wszystkie kawiarnie.
Gdy dotarłyśmy do domu, szybko przebrałam się w brzoskwiniowy top i czarny ćwiekowany kołnierzyk, zostawiając te same legginsy. Na stopy wsunęłam różowe vansy, należące do Aśki, a na nadgarstki różowe bransoletki i brzoskwiniowy zegarek. Do tego wzięłam jeszcze dużą ćwiekowaną torbę.
Próbowałam też uprać poszkodowaną bluzkę, ale plama nie chciała zejść.. Cóż, chociaż Harold nie będzie miał już powodu aby nazywać mnie „Kitty”, pomyślałam.
- Okej, możemy już.. – zaczęłam, ale przerwałam, gdy nie znalazłam dziewczyn w salonie. Szukałam w całej willi, ale nigdzie ich nie było. Postanowiłam wyjść na dwór i znalazłam je.. Tyle że nie mogłyśmy iść na kawę, gdyż Aśka i Rosie były w basenie. W ubraniu.  Nie zastanawiając się chciałam do nich dołączyć skacząc na bombę, ale przezornie zajrzałam najpierw do kieszeni. I dobrze zrobiłam, ponieważ znalazłam tam coś bardzo interesującego.. A mianowicie karteczkę. Nie miałam pojęcia skąd ją mam i co na niej jest więc jak najprędzej otworzyłam ją, aby przeczytać wiadomość. To co na niej widniało wywołało uśmiech na mojej twarzy. Na kartce znajdowały się jakieś cyfry, najprawdopodobniej numer telefonu z dopiskiem:
„Harry. Zadzwoń :)
Co? Jak to się tu znalazło? Przecież zauważyłabym to? A może nie.. To musiało się stać wtedy, gdy zapatrzyłam się w jego oczy, kiedy podał mi dłoń. Cóż, nie miałam zamiaru czekać, od razu popędziłam po telefon, który zostawiłam w pokoju. Po chwili znów byłam nad basenem. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam wybrać numer. Ale, zaraz zaczęłam tego żałować. Co ja mu powiem, myślałam. Czemu jestem taka głupia? Powinnam najpierw przemyśleć to wszystko, ułożyć przykładową rozmowę i później zadzwonić. Ale teraz już nie ma odwrotu, już za późno. A może jednak. Mogę się rozłączyć.. Dalsze rozmyślania przerwał głos w słuchawce.
- Halo?
-Cholera.
- Słucham?
- Boże, to nie do ciebie! Przepraszam Cię, ale po prostu.. Yyyy.. Nooo.. – nie wiedziałam co powiedzieć. Ale Harry wyręczył mnie.
- To ty! Kitty! – chyba uśmiechnął się.
Gdy to usłyszałam oblałam się rumieńcem.
- Przykro mi ale Kitty zginęła śmiercią tragiczną.. – szybko powiedziałam.
- Że co? – Harry zaczął się śmiać.
- Ta urocza koszulka z kotkiem, w której widziałeś mnie ostatnio i jednocześnie po raz pierwszy – gadałam od rzeczy. – Została zalana gorącą kawą i niestety nie udało mi się jej uratować.
- No, przecież mówiłam, że przepraszam! – krzyknęła Rosie. Zupełnie zapomniałam o niej i o Aśce.
- Kto to był? – zapytał Harry.
- Nikt. – wypaliłam.
- Dzięki – Rosie udała focha, ale po chwili zaczęła się uśmiechać.
- Zakochana para.. Zakochana para – zaczęła śpiewać Aśka, łapiąc mnie za ręce i próbując wciągnąć do basenu.
- Pozdrów swojego kochasia – dodała Rosie.
- Cicho! – krzyknęłam. – CO? Nie, Harry to nie do ciebie.. Wiesz co chyba muszę kończyć, wiesz zaraz pewnie wyląduję w basenie, muszę ratować moją komórkę iii.. wiesz nie słuchaj moich przyjaciółek, chyba napiły się wody z basenu i chlor źle podziałał na ich głowy. Iiii.. Aaaaaaaa! – w tej chwili Harry usłyszał krzyk i wielki plusk wody, gdyż właśnie Aśka z pomocą Rosie pociągnęły mnie za rękę z taką siłą że wpadłam do basenu. W ostatniej chwili uratowałam komórkę, trzymając jedną rękę wyprostowaną w górze.
- Jezu, jakie wy jesteście głupie, dzięki za wyrzucenie mnie do basenu..
- Nie ma za co – uśmiechnęła się Aśka.
- Zawsze do usług. – dodała Rosie.
W tej chwili usłyszałam śmiech Harry’ego. Zapomniałam się rozłączyć!
- Słyszę, że dobrze się bawicie, może mógłbym do was dołączyć?
- Niee! – krzyknęłam, ale zagłuszyły mnie Rosie i Aśka, które wydzierały się i namawiały go żeby do nas przyszedł.
- Okej, skoro tak wam zależy.. – Harry zaśmiał się. – Tylko podajcie i adres i będę za góra pół godziny.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! – moje krzyki, nic nie dały, dziewczyny były głośniejsze. Szybko podały mu adres. Miałam ochotę je zabić.
- Do zobaczenia – powiedział Harold i rozłączył się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz