- Co ty tutaj robisz? I jak się tu dostałeś?!– zapytałam, gdy
wyszliśmy do salonu. Wreszcie miałam okazję dokładnie mu się przyjrzeć i
musiałam przyznać, że jednak ma w sobie to coś. Sama nie wiem co, może to te
niebieskie oczy?
- Właściwie to.. – zaczął z
uśmiechem. – Poszedłem za wami, wszedłem po schodach gdy zakwaterowywałyście
się w holu, podsłuchałem na którym piętrze mieszkacie, a później udało mi się
wślizgnąć, do waszego pokoju. Następnym razem sprawdźcie czy zamknęłyście drzwi
– zakpił. – A gdy robiłyście koszulki, schowałem się w łazience. Aśka mnie nie
zauważyła, co jest dość dziwne, bo rozglądała się, oglądając każdy kąt łazienki
– zaśmiał się Louis. – Kiedy weszła pod prysznic, po prostu zakradłem się do
niej i.. – przerwała mu moja komórka.
- Halo? – odebrałam, gdy na ekranie
wyświetlił się obcy numer.
- Cześć, tu Charles – powiedział głos
w słuchawce.
- Charles..? – zapytałam. – Yyyyy..
Jaki Charles?
- Nie pamiętasz.. – można było wyczuć
rozczarowanie w jego głosie. – Spotkaliśmy się na schodach jakieś dwadzieścia
minut temu i miałem nadzieję na następny spotkanie..
No tak! To ten irytujący koleś, który
zatrzymał nas na schodach! Trzeba coś wymyślić, żeby się wykręcić..
- Emmm.. Wiesz.. – zaczęłam, ale
przerwał mi Louis.
- BIANKA! – ryknął tak głośno, żeby
Charles na pewno go usłyszał. – Idziesz w końcu? Umówiliśmy się dziesięć minut
temu! Ile jeszcze mam czekać?!
- Już idę – powiedziałam z uśmiechem
na tyle głośno by Charles słyszał, ale jednak tak cicho, żeby nie pomyślał, że
to do niego. - Widzisz Charles.. –
zaczęłam.
- Spoko, nie musisz nic mówić, jesteś
z innym.. – zrobiło mi się go szkoda..
- Tak jakby.. Muszę już kończyć.. –
powiedziałam i szybko się rozłączyłam, żeby nie zmienić zdania.
- Dzięki, Lou – uśmiechnęłam się do
niego. – Poczekasz tutaj? Muszę się jeszcze rozpakować i przebrać, ale Aśka
pewnie nie długo przyjdzie.. – w tym momencie, Aśka rzeczywiście przyszła do
salonu. Była ubrana w to.
- Już jesteś! – uśmiechnęłam się. –
To ja zostawię was samych. Nie pogryźcie się gołąbeczki.
Moja przyjaciółka wysłała mi
mordercze spojrzenie, ale ja tylko wzruszyłam ramionami i ruszyłam do pokoju.
Tam w spokoju rozpakowałam walizkę i przebrałam się w to.
Gdy skończyłam cichutko poszłam do
salonu. To co ujrzałam było tak, zaskakujące, że na początku nie mogłam w to
uwierzyć. Zobaczyłam Louis’a i Aśkę obściskujących się na kanapie. Myślałam, że
będzie wściekła na niego, ale chyba
miłość ją zaślepiła. Szybko cofnęłam się, żeby nie było, że ich podglądam i
zawołałam:
- Już! Idziecie?!
Ich reakcja była natychmiastowa. Czym
prędzej odskoczyli od siebie i usiedli prosto na sofie. Wtedy postanowiłam
wkroczyć do salonu.
- Lou, idziesz z nami? – zapytałam.
- A gdzie idziecie? – odpowiedział
pytaniem.
- Przejść się po Londynie. Tak dawno
tu nie byłyśmy..
- Właściwie, to chyba mamy jeszcze
próby do pierwszego występu, jako One Direction. Wpadłem tylko na chwilę.. –
uśmiechnął się z zakłopotaniem.
- Och.. Nic nie szkodzi – powiedziała
Aśka, ale wyraźniej posmutniała.
- Nie przejmuj się, widzimy się za
dwie godziny. – powiedział i pocałował ją na pożegnanie.
Zachichotałam cicho i udałam, że
odwracam wzrok, ale zarobiłam tylko gniewne spojrzenie od Aśki.
- Pospieszcie się, bo nie zdążymy
nawet wyjść z domu! – zawołałam. Aśka tylko prychnęła, a Louis uśmiechnął się
szeroko.
- Dobra, skoro mnie nie chcecie to
lecę. – zaśmiał się i wyszedł.
Moja przyjaciółka dosłownie zabijała
mnie wzrokiem.
- O co ci chodzi? – zapytałam udając
zdziwienie, ale nie udało mi się to, ponieważ nie mogłam nie mogłam powstrzymać
uśmiechu.
- Dziękuje ci za to, że przepędziłaś
mojego chłopaka.
- Nie ma za co. Czekaj, to już TWÓJ
CHŁOPAK?! – uniosłam brwi. – Szybka jesteś.
Aśka tylko westchnęła, przewróciła
oczami i wyszła z hotelu. Szybko ruszyłam za nią doganiając ją na schodach. Na
szczęście schodziło się o wiele łatwiej niż wchodziło.
Ruszyłyśmy ulicami Londynu
rozmawiając o występie czekającym chłopców, gdy nagle dostrzegłam coś, a raczej
kogoś znajomego. Przystanęłam, a Asia spojrzała na mnie zdziwiona.
- Ej? Ta czarnowłosa dziewczyna to
czasem nie Rose? – zapytałam.
- Taak, ale chyba nie jest sama.. –
skrzywiła się.
- Co masz na my.. – zaczęłam, ale nie
dokończyłam, bo zobaczyłam to co Aśka. – ŻE CO?!
Na środku chodnika, nie zważając na
przechodniów rzucających im niezbyt przychylne spojrzenia, beztrosko całowali
się Rosalie i Zayn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz